Nie ma to jak książki papierowe, ich zapach, piękne okładki, bierzesz je w ręce i widzisz jakie są obszerne, możesz poczuć ich wagę, dotknąć papieru, przewracać strony. Możesz je kolekcjonować, zapełniać nimi regały, szafki nocne, podłogę. To wszystko i wiele więcej składa się na myśl, że nigdy nie zamienił(a)byś książki papierowej na elektroniczną. Też tak twierdziłam, do czasu ubiegłych świąt, kiedy to pod choinką znalazłam czytnik właśnie.
Początkowo byłam sceptycznie nastawiona do tego wynalazku, ale bardzo szybko zaczęłam się do niego przekonywać. Przede wszystkim posiadanie czytnika, nie jest równe z całkowitą rezygnacją z książek papierowych, o nie, te kupuję i czytam równie często, jak wcześniej. Czytnik jednak zyskuje przewagę nad książką analogową w wielu sytuacjach.
- Po pierwsze w codziennej podróży komunikacją miejską, stoisz w korku, wyciągasz czytnik i czas jakby przyśpiesza, oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że zwykłą książkę też można wozić autobusem, owszem można, jednak przy chorobie lokomocyjnej czytnik sprawdza się zdecydowanie lepiej.
- Po drugie, ale nawiązujące trochę do pierwszego: czytnik ma niewielkie rozmiary, zajmuje więc mało miejsca w torebce, dodatkowo jej nie obciążając, noszę go ze sobą bardzo często, niejednokrotnie zabił nudę w poczekalni u lekarza czy też długiej kolejce w sklepie.
- Po trzecie czytnik rewelacyjnie sprawdził się na wakacjach, zgrałam sobie kilka książek, odciążyłam więc swoją walizkę, ale nie to było największym plusem. Mogłam czytać na plaży, na największym słońcu (przez pierwszych kilka dni, potem już czytałam w cieniu ;)) Czytanie na plaży odpada na tablecie, nawet z komórki trudno odczytać godzinę, nie mówiąc już o esemesach. W zeszłym roku próbowałam czytać na plaży zwykłą książkę, niestety miała tak śnieżnobiałe kartki, które bardzo odbijały słońce, że czytanie nie sprawiało żadnej przyjemności.
Posiadam czytnik Kindle 7 generacji zwany też Kindle Touch Jak najbardziej polecam ten model, jest lekki, zgrabny, dobrze się go trzyma w dłoniach, a jego obsługa, pomimo braku polskiego menu, jest bardzo prosta.
Powyżej wspomniałam o trzech najważniejszych sprawach, które stawiają czytnik ponad książkami papierowymi, ale mojego kindla lubię także z innych powodów, np.:
- Mogę w nim powiększać czcionkę czytanych ebooków, jest to nieoceniony plus, na półkach mam sporo książek, których czcionka jest tragicznie mała i wypadałoby czytać je z lupą.
- W lewym dolnym rogu pokazuje mi czas jaki pozostał do końca rozdziału, czy też całej książki. Jest to moja ulubiona funkcja, tak bardzo do niej przywykłam, że czytając zwykłe książki, łapię się na tym, że spoglądam w lewy dolny róg. Czytnik oblicza średnią prędkość z jaką przewracam strony, dzięki temu wieczorem wiem, czy zgasić już lampkę nocną, czy czytać dalej, bo niewiele już zostało.
- W internecie jest wiele pięknych, kolorowych oprawek, które czynią nasz czytnik wyjątkowo ładnym, ja zdecydowałam się na prostą, jednolitą w madżentowym kolorze. W gratisie dostałam rysik, z którego nie korzystam (nadal przewracam strony palcami ;p ).
- Kindle ma bardzo trwałą baterię, jedno ładowanie starcza mi na kilka tygodni.
- Mam dostęp do obszernej biblioteki Kindla.
Czasami niepotrzebnie nastawiamy się do czegoś negatywnie, ja cieszę się, że dałam Kindlowi szansę, polubiłam go i dlatego często mi towarzyszy.